Duże znaczenie dla działalności pasterskiej w przeszłości miały elementy przyrody nieożywionej. Część z nich, jak poziomy zrównań grzbietowych i stokowych, czy występowanie źródeł miało bezpośredni wpływ na lokalizację wśród leśnych polan i hal. Inne – skałki, jaskinie, z biegiem czasu nabierały znaczenia magicznego, były źródłem wielu podań i wierzeń.

Wieloetapowy rozwój rzeźby Beskidów pozostawił po sobie fragmenty powierzchni zrównań w postaci ciągu spłaszczeń grzbietowych i stokowych, na których często lokalizowano hale.. Znaczenie dla prowadzenia gospodarki pasterskiej miały także wypłaszczenia osuwiskowe obfitujące w żyzne gleby i wody. Z czasem, gdy od poł. XVIII w. nasiliło się zjawisko „głodu ziemi” niewielkie nachylenie stoków w obrębie osuwisk umożliwiało także prowadzenie prac polowych.

Pasterze wędrujący z owcami na hale często mijali po drodze liczne formy skałkowe i jaskinie. Ich występowanie jest szczególnie liczne w Beskidzie Śląskim. Miejsca te zlokalizowane w mniej dostępnym częściach lasów z biegiem czasu opatrzone były nazwami, a skałkom i jaskiniom nadawano magicznego znaczenia, tworząc legendy i opowiadania, które ich dotyczyły.

Jaskinie zwane też dziurami, jamami czy piwnicami traktowane były jako skalne groty prowadzące w nieznaną otchłań, utożsamianą ze sferą ciemności, demonów i śmierci. Były one wejściem do podziemi, a nawet samych piekieł, pilnowanych przed nadprzyrodzone moce. Często odwiedzali je czarownicy i znachorzy, aby nabrać magicznej mocy i zebrać specjalne akcesoria niezbędne do czarów.

 

W przekazach ustnych dotyczących jaskini często pojawia się motyw podziemnej groty jako schronienia dla prześladowanych ważnych osobistości, np. zaklęci rycerze króla Bolesława Chrobrego – lub też Jana III Sobieskiego na Czantorii. Czekają oni na porę, w której przebudzą się i wyzwolą uciemiężony lud śląski. Podanie to często przewija się w twórczości regionalnych, m.in. w dramacie Jana Łyska z muzyką Jerzego Hadyny pt. „Śpiący rycerze” czy utworach Józefa Rzymana i Alojzego Sznapki.

W jaskiniach ponadto kryły się skarby: złoto i drogie kamienie. Aby się do nich dostać należało znać odpowiednie zaklęcia i posiadać ziele otwierające wszelkie kłódki i zamki. Jaskinie zawierające największe skarby otwierały się jednak tylko w wybrane dni roku i tylko na kilka chwil. Śmiałek, który zdołał wejść do środka, musiał bardzo uważać – nie dać się opętać rządzy bogactwa i nie przeoczyć momentu zamknięcia otworu wejściowego. jeżeli się tak stało, musiał pozostać w jaskini na okrągły rok. W całych Karpatach Zachodnich występuje legenda o kobiecie, która weszła do jaskini z dzieckiem, ale owładnięta chciwością, podczas ucieczki zapomniała o potomku. Odnalazła go w jaskini za rok – żywego.


Według ludowych przekazów, w ustronnych kamyszach leśnych na Stożku zbójnicy ukryli skarby, zrabowane w ustrońskim dworze.

„Po ów skarb wyprawiło się raz w Wielki Piątek (skarby bowiem otwierają się w czasie czytania pasji w kościele) trzech górali. Znaleźli tajemniczą jamkę. Dwóch zaczęło kopać, trzeci zaś czytał w księdze zaklęć. Nagle z ziemi wytoczył się kociołek pełen złotych dukatów. Górale skoczyli, aby go podnieść, kociołek jednak okazał się dla dwóch za ciężki. Trzeci zapomniawszy o przestrodze, że w żadnym przypadku nie należy odkładać księgi, rzucił ją na trawę i skoczył kamratom z pomocą. Wtedy z dołka buchnął płomień, a skarb osunął się głębiej w ziemię”

 
Skarby kryją się także na Muńcule. Według legendy w górze ukryte są piwnice ze skarbami, do których można dostać się tylko raz w roku, kiedy podczas procesji Bożego Ciała ksiądz czyta przy czterech kolejnych ołtarzach Ewangelie. Wejście do zbójnickich piwnic wymaga jednak nie lada odwagi, ponieważ skarbów pilnuje zły duch przybierający często postać czarnego barana.
Najstarsze opisy dróg prowadzących w głąb jaskiń, do kosztowności, można odnaleźć w tzw. spiskach, czyli przewodnikach ręcznie spisywanych na potrzeby poszukiwaczy skarbów.
Wśród niezliczonych form skałkowych wymienić można m.in. Krzakowską Skałę na Kobyli, Dorkową Skałę na Szarculi czy Skałkę na Gańczorce. 

Szczególne miejsce w życiu pasterzy miał żywioł wody. Woda wypływająca z głębi ziemi miała moc oczyszczającą, natomiast spadająca w formie deszczu lub rosa – moc zapładniającą. Każda pasterska wspólnota otaczała opieką wodę, ponieważ miała ona istotne znaczenie dla pasterzy przebywających na hali. O lokalizacji hal w dużym stopniu decydowała dostępność wody, bliskość do źródeł. Miejsca źródliskowe, szczególnie tzw. zimne wody (miejsca, w których woda zimą nie zamarzała) pozwalały przez cały pobyt na halach mieć pewność, że nawet w trakcie suszy nie trzeba będzie schodzić na dół. W celu dobrego dostępu do wody ustawiano drewniane żłoby, przez które przepływała stale świeża woda.

Wyjątkowe znaczenie miały również tzw. slanice, słone wody, które dostarczały wypasanym zwierzętom soli. Stąd do dziś – zarówno „zimna woda”, jak i „slanice” mają swoje stałe miejsca w kulturze pasterskiej Karpat i do dzisiaj baca na sałaszu wita się w pierwszej kolejności z wodą. Pasterzy obowiązywał zakaz mycia gielet w bieżącej wodzie, żeby mleko z nią nie odpłynęło. Wodę, którą w szałasie płukano gielety, należało wylewać na krzyż przez wejście do koszaru lub pod świerk, aby nie zabrać owcom mleka. W tym samym celu przestrzegano zakazu mycia w potoku rąk i kadzi, w której robiono ser, aż do dnia św. Jana Chrzciciela.

Podobnie, jak w przypadku skałek, nie sposób zliczyć wszystkich źródeł w Beskidach. Wymieniając tylko najbardziej znane i charakterystyczne należy wspomnieć o trzech źródłach na Hali Rycerzowej, Hali Radziechowskiej, Hali Cebulowej, Hali Janoszkowej, na Muńcole i wielu, wielu innych. Współcześnie na halach, gdzie występują bazy namiotowe (np. Hala Górowa, Przysłop Potócki), źródła te wykorzystywane są przez turystów.

źródło i zdjęcie : "Wartości przyrodnicze beskidzkich hal" - opracowanie Michała Sobala na potrzeby projektu „Szlak Kultury Wołoskiej”

Udostępnij Drukuj E-mail